piątek, 15 lutego 2013

Jak zostałem personal shopper'em?

Personal shopper.
To osoba, która pomaga w zakupach. Słyszałem, że spędza dużo czasu na rozmowy ze swoim klientem. W ten sposób poznaje jego charakter, osobowość, duszę... Po kawie, ciastkach i pogaduszkach, "osobisty zakupowicz" wybiera się z klientem na zakupy. Doradza mu, który fason wybrać, jakie kolory pasują do jego karnacji oraz czego lepiej nie kupować. Odpowiedzialność, jaka ciąży na styliście jest ogromna, tak samo jak jego wynagrodzenie.

 Długa historia...

Wszystko zaczęło się od wiadomości tekstowej od Pani K.
- "Idziesz ze mną na zakupy?
Potrzebuję jakiś koszulek.
Ewentualnie jakąś spódnicę lub sukienkę.
Do tego naszyjnik, buty na wiosnę...
Jeszcze musimy zobaczyć lokówki!"
Oczywiście zgodziłem się.

 fot. saczes
Historii część właściwa.
  
Nieprzespana noc, śniadanie o 14:00. Nadszedł czas zakupów.
Jako profesjonalny personal shopper, zdążyłem bardzo dobrze poznać Panią K. Kilkuletnie badanie jej potrzeb materialnych, pozwoliło mi opracować plan działań. K. zgarniała ciuchy do przebieralni, a ja co jakiś czas przyglądałem się cenom:

- "Za drogie!"
- "Nie kupuj tego!"
- "Popatrz na cenę!"

Ponieważ K. radziła sobie wyśmienicie, postarałem się o to, by nie wydała za dużo pieniędzy. Tym prostym sposobem rozwiewałem wątpliwości. Jeśli nie była pewna czy wziąć sweter, to chyba go nie potrzebowała.

fot. saczes
fot. saczes

W niektórych przypadkach zamaist personal shopper'a, lepiej byłoby zatrudnić mnie, jako personal savera. Mężczyźni najlepiej nadawaliby się do tej roboty. My zawsze wiemy czego potrzebujemy i ile pieniędzy musimy na to wydać.

Dzięki mnie Pani K. kupiła kilka ładnych szmatek. Gdy chciała wrócić do sklepu po bluzkę, którą odłożyła, użyłem siły fizycznej i wyciągnąłem ją ze sklepu. W nagrodę za zakupową pomoc, dostałem cheeseburger'a z serem, wróciłem do domu i poszedłem spać.

 
 
fot. saczes


THE END


Saczes.


poniedziałek, 4 lutego 2013

- "Ku*wa! O czym mam pisać?!"

 Jeśli prowadzisz bloga, to dobrze wiesz na czym polega problem.
Wydaje Ci się, że nie masz o czym pisać i zawieszasz działalność. Po kilku miesiącach przypominasz sobie o starym koncie na Bloggerze. Piszesz kilka postów i znów zostawiasz czytelników.
Rozejrzyj się!

fot. saczes
Odwiedzając blogi i czytając posty, tworzysz opinię na dany temat. Właśnie na to wszyscy czekają! Czytelnik, chce wiedzieć co masz do powiedzenia. Nie bój się wyrażać swojej opinii. W przypadku dyskusji, poprzyj swoja rację stosownymi argumentami. Wejdź na Twitter'a lub Facebook'a i zobacz co tam się dzieje. Nie czujesz się czymś poirytowany? Może ktoś wysłał Ci coś ciekawego? ...Nie?..To lecimy dalej!

Jest wiele sposobów na czerpanie inspiracji, do których nie jest potrzebna interakcja z ludźmi. Refleksje aktywowane przez zdarzenia i doświadczenia, mogą być dobrym tematem na notkę. Nie sądzisz? Film, książka, zdjęcie...oddziałując na Twoje emocje, również może stać się muzą. Krytykuj! Interesuje mnie Twoje zdanie.
fot. saczes

Jeśli masz już jakiś pomysł, obmyśl plan.
Wróć do podstawówki i rozpisz na kartce, jakie tematy chcesz poruszyć w swojej pracy. Wszystko pięknie rozplanuj, a następnie wyrzuć kartkę do kosza. Podejdź do pisania posta na komputerze i opublikuj go. Kiedy piszę plan, jest to mój sposób mobilizacji do zrealizowania pomysłu. W praktyce i tak z niego nie korzystam.


Zanim zabrałem się do pisania, posprzątałem swoje biurko. Praca w bałaganie mnie rozprasza. Właśnie dlatego niepotrzebne rzeczy znów zawitały na moim biurku, abym mógł je szybko posprzątać i napisać coś nowego! ;)

Saczes.



poniedziałek, 28 stycznia 2013

Waking up in sunshine.


Nadszedł czas na nowy post!
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać...
Szkoła daje mi popalić. Egzaminy, projekty i referaty i znowu czuję się, jakbym chodziła do polskiej szkoły. Jeszcze żeby było śmieszniej, moje narzędzie pracy(aparat), umarł kilka dni temu. Właśnie dlatego, po przekopaniu albumów ze zdjęciami postanowiłam, że przygotuję miły, wypełniony słońcem i radością przegląd. Przegląd z wakacji.

U mnie w Norwegii zima zawsze dopisuje, natomiast latem temperatura nigdy nie przekracza 25 stopni Celsjusza. Co roku, gdy kończy się rok szkolny, wybywam w daleki świat. Właśnie tym sposobem zwiedziłam już bardzo dużą część Europy. Kocham podróżować, spotykać nowych ludzi i cieszyć się z tego, że nie muszę wstawać o 6:00, przez równe dwa miesiące.
Jak już wspominałam, postawiłam swoje stopy w wielu zakątkach Europy. W niektóych miejscach byłam już dwa, nawet trzy razy. Te rejony są dla mnie magiczne, dlatego lubię do nich wracać. Zazwyczaj są to państwa, gdzie temperatura znacznie przekracza +25, bo właśnie w takich miejscach, czuję się jak w domu.



Wakacje 2012 były dla mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałam się po nich niczego szczególnego, nie nastawiałam się zbytnio na dobrą zabawę i to się opłaciło. Te wakacje były nową wersją spędzania wolnego czasu. Zazwyczaj w podróże wyruszam sama, albo ze znajomymi. Tym razem Bułgarię odkrywałam z rodziną. Przed wyjazdem byłam pewna, że zanudzę się tam na śmierć. W zamian dostałam tydzień czystego jak łza odpoczynku. Kto by się tego spodziewał?!




Gorący piasek pod stopami uzależnił mnie do tego stopnia, że zaraz po przyjeździe z Bułgarii dostałam propozycje wyjazdu  do Włoch! Byłam na tyle uzależniona od ciepła i nowych miejsc, że długo nie musiałam się zastanawiać.



Włochy również okazały się strzałem w dziesiątkę, tutaj wolny czas spędzałam trochę inaczej.
Nowe towarzystwo, imprezy i zabójczo przystojni włosi ślący uśmiech z każdego zaułka Cesenatico.



Ale jak wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy, ledwo się obejrzałam a już byłam w nieco zimniejszym miejscu, piasek już nie plątał mi się we włosy i rutyna zjadła mnie już do reszty. 
Teraz siedzę pod ciepłym kocem, wspominam sobie jak fajnie było budzić się w promieniach słońca i odliczam tylko dni do wakacji 2013. I liczę na to, że będą one jeszcze lepsze niż te poprzednie.


svonstyle. 

wtorek, 15 stycznia 2013

fur & cocaine, cold & hot.

Zima znów zaskoczyła..i dobrze.

Wizytówka Szczecina zimową porą.


fot. KAT

boots, jeans: H&M, ushanka, jacket, shirt: VINTAGE, fur acc: DIY



Saczes.

środa, 9 stycznia 2013

Vintage jest na czasie...zgarnij zegarek Casio.


  






Wraz z Nineteen Watches, przygotowaliśmy konkurs, w którym można wygrać zegarek Casio. Aby wziąć udział w konkursie zapraszamy TU










Powodzenia!
Machine Team.

wtorek, 8 stycznia 2013

Pora na płeć brzydką - polscy "szafiarze".

Polska blogosfera, to nie tylko blogerki-szafiarki. Płeć przeciwna, też ma trochę do powiedzenia na temat mody, męskiej mody. Spośród wielu blogów które odwiedzam, wybrałem pięć, moim zdaniem najciekawszych. Zależało mi też na różnorodności, więc pod uwagę wziąłem takie cechy jak styl, uroda i podejście do czytelnika. To nie jest ranking, dlatego kolejność nie ma żadnego znaczenia.



Oliwer Waimea od 7 roku życia mieszka w Polsce. Swojego bloga prowadzi od lipca 2012r. W ciągu kilku miesięcy udało mu się zyskać niemałą ilość czytelników. Wydaje się być spokojny, tajemniczy, ale jego stylizacje potrafią być na tyle szalone, że wywołują burze w komentarzach. Posiada niezliczoną ilość okularów, które bez wątpienia są jego ulubioną częścią garderoby.




Według magazynu "Press" jest specjalistą od mody męskiej. Michał Kędziora, czyli jeden z pierwszych blogerów modowych. Jest dojrzałym mężczyzną, któremu nie w głowie imprezy dla celebrytów. Chyba nikt nie zarzuci mu, że jest pyszny lub próżny. Na swoim blogu umieszcza wiele przydatnych porad, dotyczących ubioru.




Ma na imię Kamil i mieszka w Anglii. Przygodę z blogowaniem zaczął kilka miesięcy temu. Wzbudza wiele kontrowersji, ze względu na swoją urodę, oraz jej dodatkowe podkreślanie. Znalazłem wypowiedź, gdzie ktoś porównuje go do Andre Pejic'a. Wydaje mi się, że to główny powód, dla którego tak szybko zdobywa popularność.




Chudy, wysoki blondyn z lekko uniesioną grzywką. Na swoim blogu umieszcza nie tylko swoje stylizacje. Wydaje mi się, że zależy mu również na przekazywaniu emocji. Łukasz uwielbia buty Dr. Martens, lenonki, oraz futra. Jego tradycyjna poza do zdjęć, to cofnięta do tyłu noga, podniesiona głowa i lekko uchylone wargi.




Znacie Szczecińską papużkę Macademian Girl? Adam Szymczak, to bez wątpienia jej męski odpowiednik. Z zawodu stylista, oprócz tego prowadzi bloga, na którym zdaje czytelnikom relacje z wielu modowych wydarzeń. Jest odważny, bawi się kolorami i fasonami, przy czym nie sprawia wrażenia "przebranego". 
  
Zdjęcia należą do autorów blogów.


Saczes.

środa, 2 stycznia 2013

Shine bright with no diamonds.

Zaczął się nowy rok. Dla niektórych otworzył się w życiu nowy rozdział. Dla mnie zmiana jednej cyfry w dacie, nie ma wielkiego znaczenia. To, czy cokolwiek ulegnie zmianie, zależy tylko od nas samych. Właśnie dlatego powinniśmy wziąć się w garść, żeby w przyszłości nie pluć sobie w twarz. Wszyscy wiemy, że jeśli chcemy coś zmienić, to nie powinien być to pierwszy dzień stycznia. Postanowienia noworoczne to ekspresowy rachunek sumienia, w dodatku bez pokuty. Podobnie jak Saczes, wyznaczyłam sobie ścieżkę, która jest nieprzetarta i dzika. Nie potrzebowalismy do tego specjalnej okazji. Każdy ma inne oczekiwania co do tego roku, ale każdy z nas chciał dobrze bawić się w Sylwestra. Tak samo jak rok temu, uczciliśmy te święto osobno(jakieś 1500 km. od siebie). Mam nadzieję, że bawiliście się tak dobrze jak my!.
Tak prezentowałam się 31-go grudnia...









Prosta sukienka z małymi perełełkami, blaszane bransoletki i ramoneska, świetnie się spisały na Sylwestra. Z brokatu i mnóstwa świecidełek zrezygnowałam, bo co druga dziewczyna właśnie to na sobie miała. Wszyscy wiemy, że nie wszystko co się świeci, jest złotem.

sukienka: bik bok buty: riverisland bransolety: h&m ramoneska: stradivarius
Sandra.